Recenzja filmu

Kraul (2012)
Hervè Lasgouttes
Swann Arlaud
Anne Marivin

Topielec

"Kraul" radzę oglądać w kinie z wygodnymi fotelami. W innym razie musicie przygotować się na podwójną dawkę cierpienia. Z ekranu wylewać się będą potoki nudy, a twarde siedzenie tak Wam się da
Wydawać by się mogło, że nie ma nic łatwiejszego od nakręcenia prostej, skromnej powiastki. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Granica między nudą a fascynacją jest w tego rodzaju filmach bardzo delikatna i wystarczy jedna chwila nieuwagi, by znaleźć się po niewłaściwej stronie. Hervè Lasgouttes zaliczył niestety więcej niż jedną taką chwilę.

Pomysł na film jest bardzo prosty. Mamy dwoje młodych bohaterów mieszkających w niewielkiej mieścinie gdzieś w Bretanii. Ona dzień za dniem spędza na mało ekscytującym zajęciu w fabryce. Jej jedynym hobby jest pływanie w morzu, czemu oddaje się z obsesyjną regularnością. On z kolei nie potrafi utrzymać nawet najprostszej pracy. Czasem się gdzieś zahaczy, potem przeniesie się gdzie indziej, a jak trzeba, to i coś ukradnie. Ten całkowicie olewczy stosunek do życie mocno da mu się we znaki. Ale dopiero w końcówce filmu, bo wcześniej nic nie będzie się działo.

"Kraul" radzę oglądać w kinie z wygodnymi fotelami. W innym razie musicie przygotować się na podwójną dawkę cierpienia. Z ekranu wylewać się będą potoki nudy, a twarde siedzenie tak Wam się da we znaki, że przestaniecie śledzić miałką fabułę, koncentrując się na znalezieniu jak najmniej bolesnej pozycji siedzącej. Lasgouttes zapewne miał plan, żeby niespieszna narracja sprawiła, że końcówka zrobi na widzach większe wrażenie. Plan, trzeba przyznać nie był zły, ale z jego wykonaniem jest gorzej. Reżyser przesadził i zrobił wszystko, żeby widza zanudzić na śmierć. Akcji jest niewiele, co można byłoby wybaczyć, gdyby bohaterowie byli bardziej intrygujący. Niestety główna para jest równie bezbarwna co życie, jakie prowadzi. A że Lasgouttes nie ma też żadnej myśli, którą chciałby nam, widzom, przekazać, toteż całość przecieka mu między palcami. Kiedy dochodzi do wielkiego finału, większości widzom będzie już wszystko jedno. W tym momencie wdzięcznym można być tylko za to, że "Kraul" jest krótkim filmem.

Jedynym jasnym promykiem w tym mroku beznadziei są aktorzy. Swann Arlaud i Nina Meurisse dwoją się i troją, by dobrze wypaść na ekranie. I choć ich talenty aktorskie wydają się niezbyt wysokiej próby, to za sam fakt, że robią dobrą minę do złej gry, należy im się uznanie. Było mi ich naprawdę szkoda. W rękach niezbyt sprawnego reżysera sprawiali bowiem wrażenie zagubionych we mgle dzieci.

Lasgouttes lepiej by zrobił, gdyby nakręcił kino akcji. Tam przynajmniej pościgi i eksplozje mogłyby odwrócić uwagę widza od ewidentnych braków fabularnych. Jestem niezwykle zdumiony faktem, że "Kraul" zdobył nagrodę w Wenecji. Owszem, dostał mało znaczące wyróżnienie, ale to i tak więcej, niż mu się należało.
1 10
Moja ocena:
2
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones